Naukowcy sprawdzili, że kluczem nie jest czas spędzony przed ekranem, ale rodzaj treści: historie o pokonywaniu trudności mają pozytywny wpływ nawet do 10 dni później
Spędzanie czasu z telefonem komórkowym nie jest tak złe, jak się wydaje. Przynajmniej jeśli robi się to świadomie i w sposób kontrolowany. Oglądanie inspirujących filmów, zaledwie pięć minut dziennie, może zmniejszyć stres tak samo jak medytacja.
Praca, opublikowana w czasopiśmie Psychology of Popular Media, podważa tradycyjne postrzeganie ekranów jako źródła niepokoju i rozpraszania uwagi. Ważna jest sama treść, ale także wrażenie, jakie pozostawia ona w widzu: nadzieja, którą budzi w osobie, która ją ogląda. „Odkryliśmy, że kilka minut treści budzącej nadzieję może mieć znaczenie. Jest to krótka, prosta i przyjemna przerwa, ale ma realny wpływ na to, jak radzimy sobie w codziennym życiu” – wyjaśnia Robin Nabi, główna autorka badania, w rozmowie z ELMUNDO.
Przez cztery tygodnie zespół Nabi pracował z ponad tysiącem dorosłych Amerykanów w samym środku sezonu świątecznego, jednego z najbardziej stresujących okresów w roku. Uczestnicy zostali podzieleni na pięć grup: jedni oglądali inspirujące filmy, inni komediowe, kolejni uczestniczyli w medytacjach z przewodnikiem, czwarta grupa przez pięć minut swobodnie korzystała z telefonów komórkowych, a ostatnia grupa nie robiła nic.
Przed rozpoczęciem wszyscy wypełnili kwestionariusz oceniający ich początkowy poziom stresu. Przez pięć kolejnych dni każda grupa otrzymywała codziennie e-mail z instrukcjami, a po każdej sesji uczestnicy informowali o tym, jak się w danej chwili czuli emocjonalnie. Następnie naukowcy przeprowadzili dalszą obserwację, aby sprawdzić, czy efekty utrzymują się. Celem było zmierzenie nie tylko natychmiastowej reakcji na treści, ale także tego, czy pozytywne emocje – zwłaszcza nadzieja – miały trwały wpływ na samopoczucie.
Tylko inspirujące filmy i medytacja spowodowały trwałe zmniejszenie stresu, widoczne nawet 10 dni później. „Zaskoczyła nas skala tego efektu, a przede wszystkim jego trwałość” – przyznaje Nabi. „Filmy nie zmniejszały bezpośrednio stresu; robiła to nadzieja, którą budziły w ludziach. To uczucie wydaje się wzmacniać poczucie, że jest się w stanie poradzić sobie ze swoimi problemami, co z kolei łagodzi dyskomfort.”
Badanie zidentyfikowało konkretny mechanizm emocjonalny: nadzieja działa jak katalizator dobrego samopoczucia. Oglądając historie osób pokonujących przeciwności losu, widzowie nie tylko są poruszeni, ale także internalizują pewną ideę: „jeśli oni mogą, ja też mogę”. Ta zmiana postrzegania, według Nabi, ma podobne skutki psychologiczne jak medytacja.

Nie chodzi o to, ile oglądamy, ale o to, co oglądamy
Od lat eksperci ds. zdrowia psychicznego nalegają na ograniczenie czasu spędzanego przed ekranami. Jednak badania te naciskają na pewien szczegół. „Nasze badanie zmienia punkt widzenia: nie chodzi o to, ile oglądamy, ale o to, jakie treści konsumujemy” – twierdzi Nabi. „Istnieje wiele negatywnych materiałów, ale są też treści, które mogą nas wzbogacić emocjonalnie. Nie możemy kontrolować wszystkiego, co krąży w sieci, ale możemy wybierać to, co jest dla nas dobre”.
Filmy wykorzystane w eksperymencie były prawdziwymi historiami pokonywania przeciwności losu, dostępnymi na platformach takich jak YouTube. Jeden z nich opowiadał o życiu Misty Copeland, pierwszej afroamerykańskiej primabaleriny American Ballet Theatre, która dorastała w bardzo trudnych warunkach, zanim osiągnęła sukces. „Wystarczy wyszukać filmy oznaczone jako inspirujące lub dotyczące osób, które pokonały przeszkody” – sugeruje Nabi. „Kiedy znajdziemy taki film, algorytmy się uczą i zazwyczaj robią resztę”.
Czy to oznacza, że po obejrzeniu 5 minut inspirującego filmu stres zniknie? Zdecydowanie nie. „Nie chodzi o zastąpienie medytacji, ćwiczeń fizycznych czy czasu spędzanego z przyjaciółmi, ale o dodanie kolejnego narzędzia” – wyjaśnia badaczka.
Badanie ostrzega również przed ograniczeniami. „Jak wszystko, istnieje punkt, w którym zbyt dużo czegoś dobrego może przynieść efekt przeciwny do zamierzonego” – zauważa Nabi. „Jednak przy pięciu minutach dziennie nie obserwujemy żadnych negatywnych skutków, a jedynie korzyści emocjonalne”.
Nie wystarczy przewijać media społecznościowe, trzeba to robić z zamierzeniem. „Istnieją treści dające nadzieję, ale trudno je znaleźć” – mówi. „Byłoby dobrze, gdyby istniały przestrzenie poświęcone tego typu materiałom i zachęcano do ich tworzenia”.
